Lalka – streszczenie szczegółowe (dokładne) lektury

Rozdział XIII: Wielkopańskie zabawy

Wyścig, pojedynek z baronem Krzeszowskim.

W dzień wyścigu zdenerwowany Wokulski udaje się do swojej klacz. Obiecuje dżokejowi, że jeśli wygra, oprócz podstawowego wynagrodzenie dostatnie od niego dodatkowo 100 rubli. Kiedy bezpośrednio przed gonitwą wśród tłumnie zgromadzonej publiczności pojawia Izabela wraz z prezesową Zasławską, ojcem i hrabiną Karolową, Wokulski natychmiast udaje się w ich stronę. Ku swojemu zdumieniu, bardzo serdecznie rozmawia z Izabelą, która jest pełna nadziei na jego zwycięstwo i życzy mu wszystkiego dobrego. Tę krótką wymianę zdań Stanisław postrzega niczym spełnienie marzeń. Ostatecznie klacz Wokulskiego zwycięża, a zdobytą nagrodę Wokulski od razu przekazuje Izabeli na cele charytatywne. Izabela szczerze raduje się ze zwycięstwa Stanisława, podobnie jak warszawska publiczność, która cieszy się, że kupiec utarł nosa hrabiom. Wtem do powozu hrabiny i Izabeli podchodzi wściekły baron Krzeszowski, który wyrzuca Łęckiej, że jej wielbiciele osiągają sukcesy jego kosztem. Zdenerwowany Wokulski odchodzi z baronem na bok i umawia się na pojedynek pod pretekstem, że go popchnął, choć tak naprawdę Stanisławowi chodzi o niegrzeczne zachowanie Krzeszowskiego wobec Izabeli. Po skończeniu gonitwy Wokulski jedzie do doktora Szumana, który kończy pracę naukową na temat koloru i formy włosów Polaków. Prosi go, aby był sekundantem podczas pojedynku, na co Szuman się zgadza. Następnie Rzecki z Szumanem jadą do hrabiego-Anglika, który ma być sekundantem Krzeszowskiego, i ustalają warunki pojedynku. Hrabia oświadcza, że Krzeszowski nie potrącił Wokulskiego specjalnie i jest gotów go przeprosić, jednak Rzecki i Szuman odrzucają propozycję ugody. Wieczorem Rzecki udaje się do Wokulskiego, z którym rozmawia na temat pojedynku. Wokulski jest pewny siebie i nie chce słyszeć o żadnej ugodzie. Krzeszowski zdecydowanie bardziej wolałby nawet przeprosić Stanisława aniżeli ryzykować życie w pojedynku. Ostatecznie pojedynek wygrywa Wokulski, strzelając w pistolet barona i wybijając mu ząb. Po pojedynku obaj szczerze ze sobą rozmawiają: Stanisław wyjaśnia Krzeszowskiemu, że wyzwał go na pojedynek, ponieważ obraził Izabelę. Mężczyźni nie gniewają się na siebie, są wobec siebie uprzejmi i przepraszają się wzajemnie. Trzy dni później podczas lekcji angielskiego lokaj wpuszcza do domu Maruszewicza, a ten oświadcza, że nie pomoże Wokulskiemu w licytacji kamienicy Łęckich, po czym szybko wychodzi, wyczuwając złość rozmówcy. Następnego dnia Maruszewicz przyjeżdża do sklepu i w imieniu barona Krzeszowskiego prosi Wokulskiego o pożyczkę w wysokości 1000 rubli. Wokulski pożycza 400 rubli, mimo że ma świadomość, iż Maruszewicz to oszust, który sfałszował podpis barona, aby wyłudzić pieniądze. Woli jednak dać mu te 400 rubli aniżeli ryzykować, że Maruszewicz zacznie wszem i wobec rozgadywać o jego interesach, o których wie bardzo dużo za sprawą Szlangbauma. Chwilę później do Wokulskiego przychodzi adwokat z informacją, że hrabiowie i magnaci chcą wycofać się z jego spółki, bo widzą, że trwoni majątek na zbytki, takie jak wyścigi konne czy kamienica Łęckich. W związku z tym adwokat odradza Wokulskiemu zakup kamienicy Łęckich, argumentując, że w ten sposób zrazi do siebie potencjalnych wspólników. Zdenerwowany Wokulski odpiera, że nikomu nie robi łaski i jeśli ktoś nie chce, to nie musi robić z nim interesów. Oświadcza, że mimo wszystko kupi kamienicę, jednak za chwilę zgadza się na propozycję adwokata, żeby zrobić to anonimowo. Pod koniec rozdziału Wokulski dowiaduje się od Rzeckiego, że ludzie mówią, iż zaczyna wariować lub zrobić jakiś szwindel. Wszyscy przeczuwają, że już niedługo straci cały majątek, dlatego Rzecki enigmatycznie radzi, żeby wycofał się z „awantury, w którą się wklepał”. Wokulski odrzuca tę radę i oświadcza, że się nie cofnie się przed niczym w swoich postanowieniach, choć nie precyzuje dokładnie, co ma na myśli. Następnie służący Mikołaj przynosi Wokulskiemu list, w którym Tomasz Łęcki pisze, że Izabela pragnie go bliżej poznać. Łęcki zaprasza go na kolejny dzień na obiad, co wprawia go w prawdziwą ekstazę.

Przewiń na górę